Województwo Dolnośląskie wydało kilkaset tysięcy złotych środków publicznych na propagandę spalarni śmieci, urabianie samorządowców i dziennikarzy. Łączna kwota na dwie tury eskapad do europejskich spalarni mogła pochłonąć nawet milion złotych!
- Od 2023 r. roku Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego organizuje wycieczki do europejskich spalarni śmieci.
- Do udziału zapraszani są samorządowcy i dziennikarze, którzy za środki publiczne urabiani są wizją spalania śmieci.
- Opłacane są im wszystkie koszty – loty, hotele, wyżywienie, przejazdy. Wycieczki dotyczą prawie wyłącznie spalarni.
- Dyrektywa UE 2018/850 mówi, że spalarnie śmieci to najgorszy sposób zagospodarowania odpadów. Bardziej szkodliwy nawet niż składowanie.
- Po zmianie władz województwa proceder jest kontynuowany.
- Łączna kwota środków publicznych, które zostały na to przeznaczone to 1/4 rocznego budżetu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska na dotacje z zakresu gospodarki odpadami.
Wracamy do bulwersującej sprawy urabiania przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego (UMWD) samorządowców, dziennikarzy – a szerzej także opinii publicznej – wizją spalania śmieci. Projekt „EcoLogic – Study Trails” to niebywały skandal, a także przykład perfidnych manipulacji, a wręcz łamania prawa.
Od 2023 r. UMWD prowadzi projekt „EcoLogic – Study Trails”, w ramach którego organizowane są wycieczki do europejskich spalarni śmieci. W pierwszej edycji odwiedzono spalarnie:
- we Włoszech
- w Szwecji
- w Belgii
- w Holandii
Pomimo zmiany władz wojewódzkich, projekt jest kontynuowany. W 2024 r. miała miejsce druga tura pn. „EcoLogic – Study Trails II”. Odwiedzono jedną biogazownię (to akurat plus) oraz spalarnie:
- w Estonii
- w Holandii
- w Austrii
Koszty pokryte przez UMWD uczestnikom:
- koszty przelotów z Wrocławia na miejsce docelowe i z powrotem
- transporty miejscowe
- noclegi w pokojach jednoosobowych ze śniadaniami
- obiady i kolacje
- tłumaczenia na miejscu
- kwestie związane z organizacją spotkań
Dodajmy, że uczestnikami byli nie tylko samorządowcy i urzędnicy, ale także dziennikarze m.in. Radio Wrocław, Radio Rodzina, Telewizji ECHO24, czy Gazety Wrocławskiej (i być może także innych redakcji).
Dlaczego nie organizowano wyjazdów do polskich instalacji do spalarnia odpadów komunalnych (spalarni i cementowni), których mamy 20 w kraju? Albo przede wszystkim do miejsc, których naprawdę brakuje, jak biogazownie? Tego nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że tanio nie było. Sama tylko wartość dotacji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska we Wrocławiu na tylko pierwszą część tych eskapad opiewa na 400 tys. zł. (bez środków wydatkowych przez UMWD). Dwie edycje projektu wraz z nakładami poniesionymi przez UMWD mogły więc kosztować w sumie nawet 0,8-1 mln zł środków publicznych.
To aż 1/4 (!!!) rocznego budżetu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska we Wrocławiu na dotacje z zakresu gospodarki odpadami i ochronę powierzchni ziemi. I dwukrotnie więcej (!!!) niż wynoszą dotacje na wydatki inwestycyjne z tego zakresu. Można by takie środki spożytkować znacznie lepiej!
Krótko mówiąc publiczne środki dosłownie przepalane są na zagraniczne eskapady do spalarni, aby promować instalacje, które nie tylko są SPRZECZNE z kierunkami wyznaczonymi przez Unię Europejską, ale do tego jeszcze instalacje budowane przez prywatne firmy żeby mogły nabijać miliardowe zyski do prywatnych kieszeni, kosztem mieszkańców i środowiska.
Przypomnijmy, że:
Już w preambule (pkt. 2) Dyrektywy UE 2018/850 wskazuje się, że stosując hierarchię postępowania z odpadami nie należy zastępować składowania odpadów ich spalaniem
W Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2020/852 (tzw. Taksonomii), stwierdza się jednoznacznie, że spalarnie odpadów wyrządzają poważne szkody środowiskowe i nie wpisują się w Gospodarkę o Obiegu Zamkniętym (art. 17).
Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 10 lutego 2021 r. 2020/2077(INI) w sprawie nowego planu działania dotyczącego Gospodarki o Obiegu Zamkniętym mówi wyraźnie o ograniczaniu spalania odpadów i nie zwiększaniu wydajności spalarni (art. 104).
Jakby tego było mało, wszystko wskazuje, że spalarnie śmieci zostaną od 2028 r. włączone do systemu EU ETS (czyli będą płacić za emisje CO2). Europejska Komisja ds. Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności proponowała nawet włączenie ich już od 2026 r.
Zarówno UMWD jak i WFOŚ muszą zdawać sobie z tego sprawę. Muszą też zdawać sobie sprawę z tego, że w Polsce mamy już mnóstwo takich instalacji – istniejących, w rozruchu, budowie i w zaawansowanym planowaniu. Muszą zdawać sobie też sprawę z tego, że zapotrzebowanie na spalanie krajowych odpadów będzie spadać.
Co najbardziej „zabawne” nawet w oficjalnym podsumowaniu pierwszej części projektu jest o tym mowa. Cytujemy za raportem UMWD/WFOŚ: „Z zapisów zawartych w KPGO 2028 wynika, że procentowy udział zagospodarowania odpadów pochodzących z przetwarzania odpadów komunalnych w procesach termicznego przekształcania odpadów będzie zmienny w czasie i w przypadku zwiększania poziomów recyklingu będzie ulegał obniżeniu.”
W tym samym raporcie możemy też przeczytać o zmianach polityki EU w zakresie odpadów, o gospodarce obiegu zamkniętego itd. Czyli UMWD potwierdza, że zdaje sobie sprawę z toczących się zmian.
Jakby tego było mało WFOŚ w odpowiedzi na nasze pismo, wystosowane w ramach dostępu do informacji publicznej, ordynarnie KŁAMIE. W piśmie tym czytamy jakoby „termiczne przekształcanie odpadów ogranicza ilość odpadów składowanych na składowiskach”.
Tymczasem zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Gospodarki z dnia 16 lipca 2015 r. w sprawie dopuszczania odpadów do składowania na składowiskach (Dz.U. 2015 poz. 1277), zabronione jest składowanie odpadów o wartości opałowej wyższej niż 6 MJ/kg – czyli takich jakie są spalane w spalarniach. I w odwrotną stronę – to co jest składowane nie nadaje się do spalania bo jest za mało kaloryczne.
PO CO TO WSZYSTKO? Stare powiedzenie mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.
Z lektury dokumentów składanych przez Fortum, wraz z wnioskiem o decyzję środowiskową dla spalarni na trójstyku Wrocławia, Wiszni Małej i Długołęki, wiemy że korporacja ta szacowała czysty (czy też raczej brudny) zysk na tej spalarni na poziomie ponad 2 mld zł. A mówimy o szacunkach sprzed przynajmniej 3 lat i tylko jednej spalarni!
Tymczasem w najnowszym projekcie Wojewódzkiego Planu Gospodarki Odpadami (WPGO) zapisano aż 9 spalarni na Dolnym Śląsku!
Te 9 spalarni miałoby mieć wydajność na poziomie 825.000 ton, podczas gdy w całym województwie odpadów komunalnych generujemy łącznie obecnie 1.196.000 ton. Tego nie można zgodnie z prawem zrealizować oznaczałoby bowiem, że spalalibyśmy 2/3 odpadów.
To absurd niezgodny z obowiązującym prawem krajowym i unijnym 55% – to poziom obowiązkowego recyklingu w 2025 r. W 2030 r. będzie to 60%, w 2035 r. aż 65%. To wymóg unijny wprowadzony Dyrektywą UE 2018/851. Co za tym idzie już za 10 lat spalić będzie można maksymalnie 25-30% odpadów. Bo część odpadów nadal będzie musiała być składowana – wszystkiego nie da się podać recyklingowi albo spalić.
Na koniec jeszcze mały smaczek całej historii dla osób mniej zorientowanych w tych wszystkich urzędach, instytutach, funduszach. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska to teoretycznie niezależny byt, ale środki wydatkuje nie na podstawie swojego widzimisię, ale wniosków – w tym przypadku wniosku UMWD.
I wniosek UMWD dotyczył „wizyt studyjnych związanych z funkcjonowaniem zakładów utylizacji odpadów w innych krajach europejskich.”. Wizyty nie dotyczyły zapobiegania powstawaniu odpadów, przygotowania ich do ponownego użycia, recyklingu lub innych procesów odzysku ponieważ UMWD zwyczajnie to nie interesowało.