W tym tygodniu członkowie naszego Komitetu brali udział w konferencji „Konferencja Misja 1,5°C Wrocław – Biznes dla klimatu”. Było merytorycznie i bez greenwashingu.

Celem Misji „Neutralne klimatycznie i inteligentne miasta” jest wsparcie i promocja 100 europejskich miast w ich transformacji systemowej w kierunku neutralności klimatycznej do 2030 r. i przekształcenie tych miast w ośrodki eksperymentów i innowacji.

Miasta zajmują około 3% powierzchni Ziemi, ale wytwarzają około 72% wszystkich globalnych emisji gazów cieplarnianych. Ponadto miasta szybko się rozwijają; szacuje się, że w Europie do 2050 r. prawie 85% Europejczyków będzie mieszkać w miastach.

Jednym z miast, które biorą udział w Misji jest Wrocław. Miasto podchodzi do sprawy poważnie i odpowiedzialnie – wyszło z propozycją Miejskiego Kontraktu Klimatycznego, do którego sygnowania zaprasza biznes. Z tej właśnie okazji zorganizowano wspomnianą konferencję.

Spotkanie otworzyła dyrektor Departamentu Zrównoważonego Rozwoju Katarzyna Szymczak-Pomianowska. Przedstawiała Mapę Transformacji Klimatycznej, mówiła ile szacunkowo w mieście powstaje emisji CO2, skąd one się biorą i jak je ograniczać. Tu kluczowy jest właśnie biznes, bo samorząd ma przełożenie na niewielką część emisji.

Dalsza część konferencji poświęcona była głównie raportowaniu ESRS (European Sustainability Reporting Standards), które od 2026 r. będzie obowiązkowe w dużych i średnich firmach. Celem jest zidentyfikowanie obszarów, w których można zredukować emisje – np. w zakresie energii elektrycznej, czy cieplnej – i wdrażanie konkretnych rozwiązań redukcji. Zaproszone firmy prezentowały jak to robią w praktyce.

Na szczęście obyło się bez greenwashingu. Nikt nie próbował przekonywać, że spalarnie śmieci to sposób na dekarbonizację, co jeszcze nie tak dawno słyszeliśmy ze strony Fortum (nota bene przedstawiciel firmy był obecny na konferencji). Fortum w kontekście rozwiązań było wspominane jedynie przy okazji Wrompy, czyli odzysku ciepła ze ścieków komunalnych, co jest inwestycją pożądaną, którą niejednokrotnie tu chwaliliśmy.

Z rozmów kuluarowych wynika, że do powszechnej świadomości nie do wszystkich dodarła jeszcze wiedza, że spalarni śmieci mamy w Polsce zabezpieczonych już więcej niż krajowe potrzeby. Zatem kolejny raz przypomnijmy:

Spalarni mamy w Polsce zabezpieczonych JUŻ ZA DUŻO.

W Polsce funkcjonuje już szereg spalarni i współspalarni odpadów (Białystok, Bydgoszcz, Konin, Kraków, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Warszawa, Zabrze). Kolejne są budowane (m.in. Gdańsk, Warszawa) lub w fazie rozruchu (Olsztyn). Kilkadziesiąt czeka na budowę z pozwoleniami na budowę lub decyzjami środowiskowymi. Do tego dochodzą cementownie, w których również spalane są odpady. Łączy wolumen ok. 5,25 mln ton. Doliczając spalarnie w trakcie przygotowywania 7,25 mln ton.

Tymczasem nie możemy spalić wszystkich odpadów. Przyjmuje się, że spaleniu można poddać do 30% całkowitej masy odpadów w skali kraju, co przy 13 mln ton odpadów rocznie daje 3,9 mln (w 2035 r. będzie to nawet 25% – 3,25 mln). To są maksymalne liczby, rzeczywiste ilości powinny być (i zapewne będą jeszcze niższe).

Nawet samo Ministerstwo Klimatu i Środowiska w projekcie „Strategii dla ciepłownictwa do 2030 r. z perspektywą do 2040 r.” (pkt 6.4) szacuje: „Strumień niezagospodarowanych, palnych odpadów komunalnych, nie nadających się do recyklingu będzie wynosił w roku 2034 ok. 1,5-1,8 mln ton rocznie.”

Zresztą nawet teraz spalarnie nie wykorzystują w pełni swoich mocy przerobowych. W ostatnim roku objętym raportem IOŚ-PIB (2021 r.), wykorzystały raptem… 45%. Nie spalarni nam więc trzeba…