Nie ma zależności pomiędzy niskimi opłatami za śmieci, a obecnością spalarni. Co więcej, najwyższe opłaty są tam, gdzie funkcjonuje spalarnia, a najniższe, gdzie spalarni nie ma. To wynik naszej analizy opłat w ponad 50 polskich miastach.
- Nie ma bezpośredniego związku pomiędzy spalarniami, a stawkami za zagospodarowanie odpadów.
- Miasta nie muszą mieć „własnej” spalarni, bo odpady nie podlegają regionalizacji.
- Odpady resztkowe i tak nie trafiają bezpośrednio do pieca spalarni tylko najpierw krążą po zakładach produkcji tzw. RDF.
- Niskie opłaty za śmieci są tam, gdzie samorządy radzą sobie lepiej z segregacją, osiąganiem poziomów recyklingu i redukcją odpadów bio.
- W tym roku wiele miast obniżyło bądź zapowiedziało obniżenie stawek za śmieci.
Przeanalizowaliśmy stawki za zagospodarowanie odpadów komunalnych w ponad 50 polskich miastach. Wnioski mogą wielu osobom wydawać się zaskakujące, ale one po prostu potwierdzają to o czym mówimy od dawna – NIE MA bezpośredniego związku pomiędzy spalarniami, a stawkami za zagospodarowanie odpadów.
Co ciekawe, wśród przeanalizowanych miast (link do zestawienia w komentarzu) najwyższa stawka za odbiór odpadów z domu jednorodzinnego jest w… Białymstoku. To miasto posiada dużą spalarnię o wydajności 112 tys. ton odpadów rocznie. Stawka wynosi aż 44 zł/os., co przy typowej 3-osobowej rodzinie daje 132 zł miesięcznie i 1584 zł rocznie.
Najtaniej jest z kolei w Kielcach (19 zł), Tomaszowie Mazowieckim (19,9 zł) i Toruniu (20 zł) – miastach bez spalarni odpadów.
Oczywiście to tylko skrajne przykłady, bo rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Są miasta gdzie funkcjonuje spalarnia i jest relatywnie tanio* (Bydgoszcz – 21 zł, Konin – 24 zł), ale i takie gdzie wcale tanio nie jest (wspomniany Białystok – 44 zł, ale i np. Szczecin 38,3 zł).
Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ odpady nie podlegają regionalizacji, więc miasta nie muszą mieć „własnej” spalarni. Odpady resztkowe i tak nie trafiają bezpośrednio do pieca spalarni tylko najpierw krążą po zakładach produkcji tzw. RDF rozsianych w całej Polsce. Jeden z nich jest na przykład w Marszowie koło Żagania, 200 km od najbliższej spalarni.
Niskie opłaty za śmieci są tam, gdzie samorządy radzą sobie lepiej z segregacją, osiąganiem poziomów recyklingu i redukcją odpadów bio, czy – szerzej – redukcją odpadów w ogóle. Dobrym przykładem jest Rybnik, gdzie opłaty za śmieci spadły w tym roku aż o 9 zł/os. z 33 do 24 zł/os.
Władze miasta chwalą się jak to się stało:
„To przede wszystkim efekt lepszego poziomu recyklingu i przygotowania do ponownego użycia odpadów komunalnych. W 2021 roku wskaźnik ten wynosił w Rybniku 37,72 procent, w 2022 roku już 41,24 procent. Udało się również obniżyć poziom składowania odpadów komunalnych z blisko 34 procent w roku 2021, do nieco ponad 26 procent w roku 2022.”
Takich miejsc jak Rybnik jest coraz więcej. W ostatnim czasie opłaty za śmieci obniżyły m.in. Gdynia, Jastrzębie Zdrój, Otwock, Sanok, Tomaszów Mazowiecki. Obniżkę zapowiedziała Warszawa.
Oprócz poprawy recyklingu i ograniczenia składowanych odpadów, wpływ na obniżenie opłat ma też zwiększający się poziom kompostowania. W Rybniku rok do roku wzrost samodzielnego kompostowania bioodpadów wyniósł aż 17%.
Niestety w wielu gminach nie idą za tym adekwatne ulgi dla kompostujących. Wyjątkiem jest… Białystok, gdzie można oszczędzić aż 21 zł/os. samodzielnie kompostując bioodpady.
Spalarni mamy w Polsce zabezpieczonych JUŻ ZA DUŻO.
W Polsce funkcjonuje już szereg spalarni i współspalarni odpadów (Białystok, Bydgoszcz, Konin, Kraków, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Warszawa, Zabrze). Kolejne są budowane (m.in. Gdańsk, Warszawa) lub w fazie rozruchu (Olsztyn). Kilkadziesiąt czeka na budowę z pozwoleniami na budowę lub decyzjami środowiskowymi. Do tego dochodzą cementownie, w których również spalane są odpady. Łączy wolumen ok. 5,25 mln ton.
Tymczasem nie możemy spalić wszystkich odpadów. Przyjmuje się, że spaleniu można poddać do 30% całkowitej masy odpadów w skali kraju, co przy 13 mln ton odpadów rocznie daje 3,9 mln (w 2035 r. będzie to nawet 25% – 3,25 mln). To są maksymalne liczby, rzeczywiste ilości powinny być (i zapewne będą jeszcze niższe).
Nawet samo Ministerstwo Klimatu i Środowiska w projekcie „Strategii dla ciepłownictwa do 2030 r. z perspektywą do 2040 r.” (pkt 6.4) szacuje: „Strumień niezagospodarowanych, palnych odpadów komunalnych, nie nadających się do recyklingu będzie wynosił w roku 2034 ok. 1,5-1,8 mln ton rocznie.”
Zresztą nawet teraz spalarnie nie wykorzystują w pełni swoich mocy przerobowych. W ostatnim roku objętym raportem IOŚ-PIB (2021 r.), wykorzystały raptem… 45%. Kolejne spalarnie nie rozwiążą naszych problemów z odpadami, a już na pewno nie z wysokimi rachunkami za śmieci, bo spalarnie to nie instytucje charytatywne – za spalanie w nich śmieci trzeba zapłacić nawet 1000 zł za tonę, co oczywiście przekłada się później na wyższe rachunki.
Link do zestawienia stawek w 50 największych polskich miastach:
https://docs.google.com/spreadsheets/d/1olz4Plbg1ptHfIjHnbaRtuiZU-B43FQo6mGaNleAGdA/edit?usp=sharing
- – pomijamy przykład Poznania, bo tam stawka jest niska, ale to pozorne. Miasto Poznań co roku dokłada miliony złotych do tej spalarni z miejskiego budżetu, więc płacą za to pośrednio wszyscy poznaniacy – ale nie w opłatach za śmieci tylko np. w skromniejszych inwestycjach.