Cena uprawnień do emisji CO2 lada moment przekroczy psychologiczną barierę 100 EUR za tonę. To będzie czarny dzień dla spalarni odpadów. Od 2028 r. opłatami zostaną objęte bowiem także spalarnie, co spowoduje 2-3 krotny wzrost kosztów spalania. Budowanie kolejnych takich instalacji to kompletny absurd.
➡️ Rada i Parlament UE chcą włączenia spalarni odpadów do systemu EU ETS, a więc objęcia ich opłatami z tytułu uprawnień do emisji CO2. Ma to stać się od 2028 r.
➡️ Koszt emisji CO2 zamknął się dziś rekordową stawką 99,70 EUR za tonę, od lat koszty te dynamicznie rosną.
➡️ Przy spalaniu każdej tony odpadów powstaje 2,5-2,9 tony rzeczywistych emisji CO2. Część jest obecnie odliczana (ale to się też zapewne zmieni).
➡️ Objęcie spalarni odpadów opłatami za emisje CO2 spowoduje, że spalanie odpadów dwu-trzykrotnie podrożeje.
➡️ W Polsce nie potrzebujemy już więcej instalacji do spalania odpadów – mamy ich zabezpieczonych wystarczającą liczbę. Nie możemy spalić wszystkich odpadów.
➡️ Potrzebujemy lepszej selektywnej zbiórki i zagospodarowania bioodpadów kuchennych i zielonych, które stanowią aż 30-40% całej masy odpadów. Do tego potrzebne są nie spalarnie, ale biogazownie, które dadzą kompost i biogaz.
➡️ Za koszt budowy jednej spalarni można wybudować nawet kilkadziesiąt biogazowni.
Nadal spotykamy się z mitem, że budowa spalarni rzekomo spowodowałaby spadek opłat za odbiór śmieci. Nic bardziej mylnego – spalarnie to nie instytucje charytatywne. Za odbiór śmieci do spalenia każą sobie słono płacić – zwykle do ponad 300 do około 1000 zł za każdą tonę.
W istocie spalarnie odpadów NIE SĄ więc drogą do tanich rachunków za odbiór odpadów. Wręcz przeciwnie – koszty te ponoszą mieszkańcy w rachunkach za odbiór odpadów, a często także pośrednio – w opłatach ponoszonych przez miasto (Poznań). Tam gdzie ze spalarnią miało być taniej, jest drożej. A będzie jeszcze drożej…
Spalarnie przełożą się dalszy na WZROST CEN za odbiór odpadów i ich utylizację tą drogą ponieważ spalarnie mają zostać włączone do systemu EU ETS, a więc będą musiały płacić za uprawnienia do emisji CO2. Stanie się najpewniej już w 2028 r. Koszt emisji CO2 to obecnie już blisko 100 EUR za tonę, z mocną tendencją wzrostową – w 2018 było to 8-17 EUR, w 2020 r. było to 18-24 EUR).
Tymczasem spalarnie emitują faktycznie ok. 2,5- 2,9 tony CO2 z każdej spalonej tony odpadów. Część tych emisji jest obecnie odliczana (ale to się też zapewne zmieni). Jednak nawet biorąc na to poprawkę, po włączeniu spalarni do systemu handlu emisjami, koszt spalania odpadów wzrósłby przynajmniej o kilkaset złotych za tonę.
Przypomnijmy, że już w lipcu ub.r., Krzysztof Smolnicki, prezes Fundacja EkoRozwoju i lider Dolnośląski Alarm Smogowy, ostrzegał, że „ceny za emisję dwutlenku węgla będą rosły w Unii Europejskiej, dlatego że Unia Europejska odchodzi od spalania. I ta inwestycja (spalarnia – dop.) stwarza zagrożenie ekonomiczne.”
Unijne dyrektywy, rozporządzenia i rezolucje, mówią bowiem jasno aby NIE SPALAĆ OPADÓW i NIE ZWIĘKSZAĆ MOCY SPALARNI.
Co więcej, wbrew obiegowym opiniom, w Polsce… NIE POTRZEBUJEMY już więcej instalacji do spalania śmieci. W naszym kraju odpady spalane są nie tylko w dedykowanych spalarniach, ale i cementowniach. A Polska jest drugim co do wielkości wytwórcą cementu w Europie.
W Polsce mamy:
🔥 9 spalarni odpadów (wydajność 1,41 mln ton)
🔥 9 instalacji do spalania odpadów w cementowniach (1,43 mln ton, jak przekonuje przemysł cementowy z możliwością zwiększenia nawet do 3 mln ton, realnie do 1,8 mln)
🔥 5 spalarni w budowie i rozbudowie (690 tys. ton)
🔥 5 spalarni z pozwoleniem na budowę (660 tys. ton)
To w sumie już 28 instalacji o wydajności nawet 4,56 mln ton rocznie (a z decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach i w trakcie planowania są przynajmniej 32 (!!!) kolejne).
Tymczasem przyjmuje się, że nie możemy spalać więcej niż 30% całkowitej masy odpadów w skali kraju, co przy 13 mln ton odpadów rocznie daje 3,9 mln (w 2035 r. będzie to nawet 25% – 3,25 mln). To są maksymalne liczby, rzeczywiste ilości powinny być (i zapewne będą jeszcze niższe).
Nawet samo Ministerstwo Klimatu i Środowiska w projekcie „Strategii dla ciepłownictwa do 2030 r. z perspektywą do 2040 r.” (pkt 6.4) szacuje: „Strumień niezagospodarowanych, palnych odpadów komunalnych, nie nadających się do recyklingu będzie wynosił w roku 2034 ok. 1,5-1,8 mln t rocznie.”
Czyli już teraz mamy zabezpieczone ponad dwukrotnie większe moce spalania niż OFICJALNIE szacuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska w 2034 r. – bo jest to oficjalny dokument ministerstwa.
Budowa spalarni to także kosztowna ślepa uliczka z jeszcze jednego powodu – bo za niespełnienie celów recyklingu czekają nas kary. Cele są zaś wyśrubowane – w 2025 r. powinniśmy poddawać recyklingowi 55% odpadów, w 2030 r. 60%, a w 2035 r. aż 65%. A spalarnie rozleniwiają – po co recyklingować skoro można po prostu spalić?
Jak pisał w grudniu Dziennik Gazeta Prawna, „w zeszłym roku do spalenia trafiło ponad 48 proc. wszystkich zagospodarowanych odpadów komunalnych pochodzących z obszaru Poznania. Miastu nie udało się także osiągnąć wymaganego poziomu recyklingu, który w 2020 r. wynosił 50 proc.”
Powinniśmy skupić się na:
♻️ redukcji ilości wytwarzanych odpadów (m.in. poprzez system rozszerzonej odpowiedzialności producenta)
♻️ ponownym używaniu (w czym może pomóc m.in. powszechny system kaucyjny na opakowania)
♻️ recyklingu (czemu należy pomagać lepszym sortowaniem na poszczególne frakcje i minimalizowaniem odpadów zmieszanych).
Budować powinniśmy zaś biogazownie, a nie spalarnie, ponieważ bioodpady kuchenne i zielone stanowią aż 30-40% całej masy wytwarzanych odpadów komunalnych. Przekształcanie ich w kompost i biogaz jest najszybszą drogą do osiągnięcia wyznaczonych celów recyklingu. To przy tym znacznie tańsze, bo za cenę jednej spalarni można wybudować kilkadziesiąt biokompostowni.
Bioodpadów wytwarzamy taką masę, że jak ocenia prof. Jacek Dach z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, w Polsce mogłoby powstać 12.000 różnego rodzaju biogazowni, w których można osiągnąć 3,5 GW mocy energii elektrycznej pracy ciągłej, albo 7 GW pracy mocy szczytowej. W sumie więcej niż 2 elektrownie atomowe, których budowa jest planowana w Polsce.
Do tego moglibyśmy mieć ponad 8 mld m3 biometanu rocznie. Czyli 2 razy więcej niż nasze krajowe wydobycie i mniej więcej tyle ile wynosił import gazu z rosji do Polski.
To są kierunki w których powinniśmy podążać, a nie budowa kolejnych spalarni. Spalarnie nie alternatywą dla spalania węgla i nie pomogą w osiągnięciu wyśrubowanych celów recyklingu, a jeżeli ich nie spełnimy zapłacimy olbrzymie kary…