Niestety mamy dalszy ciąg urabiania samorządowców i dziennikarzy wizją spalania śmieci pod płaszczykiem rzekomej ekologii (!). I to za publiczne pieniądze.

Radio Rodzina relacjonuje wycieczkę do Estonii, gdzie oglądano współspalanię IRU, która spala gaz (190 MW mocy) oraz odpady (17 MW). Położona jest w strefie przemysłowej pomiędzy Tallinem, a Maardu. Oglądano też biogazownię EKT Ecobio położoną w tej samej strefie przemysłowej.

„Po raz kolejny mamy dowód na to, że nie możemy marnotrawić odpadów. Urząd Marszałkowski szuka rozwiązań i wychodzi naprzeciw wyzwaniom, przykładem tego jest nasza delegacja. Taka instalacja powinna powstać w okolicach Wrocławia czy Legnicy” – mówił Radio Rodzina Piotr Karwan (PiS) – Wiceprzewodniczący Komisji Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Sejmiku Województwa Dolnośląskiego.

Mamy tu do czynienia z wielowarstwową manipulacją i greenwahsingiem.

Po pierwsze, trudno o gorszy przykład niż Estonia, która tak bardzo rozpędziła się z budowaniem spalarni, że teraz musi sprowadzać odpady z zagranicy, bo nie ma czym w nich palić. W Polsce z wizją ponad 70 instalacji do spalania śmieci jesteśmy na dokładnie tej samej drodze.

Po drugie, właśnie m.in. z powodu tychże spalarni, Estonia ma olbrzymi problem z osiągnięciem wymaganych poziomów recyklingu. W 2023 r. osiągnęła poziom 32,5% podczas gdy już w 2025 r. będzie obowiązywać poziom 55%.

Po trzecie, instalacja do której zabrano samorządowców, radnych Sejmiku oraz dziennikarzy jest przede wszystkim elektrownią gazową (dwa bloki o łącznej mocy 190 MW), a spalarnia odpadów pełni tam jedynie funkcję uzupełniającą (dodatkowy blok 17 MW).

Po czwarte – i najważniejsze – spalarnie śmieci NIE SĄ ekologiczne. Mówi o tym wyraźnie Unia Europejska w dyrektywach, rozporządzeniach (Taksonomii), rezolucjach, w których m.in. wzywa się kraje członkowskie żeby spalarni nie budować. Organizowanie wycieczek do spalarni i przedstawianie ich jako rzekomo ekologicznego rozwiązania jest więc po prostu kłamstwem.

Jesteśmy oburzeni, że w dalszym ciągu organizowane są eskapady do takich instalacji, że urabiani są samorządowcy i dziennikarze.

Od dawna podkreślamy, że my w Polsce JUŻ MAMY zabezpieczone niezbędne moce spalania. Mamy 20 instalacji istniejących, w rozruchu i budowie. Kilkadziesiąt kolejnych jest w przygotowaniu, a do tego dochodzą jeszcze cementownie, w których też spalane są odpady (lista spalarni: https://bit.ly/spalarnie).

Nie potrzeba nam więcej instalacji do spalania śmieci, a Dolny Śląsk stoi przed unikalną szansą aby nie pakować się w kolejne trujące kominy.

W tym kontekście entuzjastyczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Ochrony Środowiska, że „taka instalacja POWINNA (sic!) powstać w okolicach Wrocławia czy Legnicy” jest po prostu oburzająca. Pan wiceprzewodniczący był obecny podczas naszych wystąpień i musi być świadomy tych faktów i liczb.

Jedyny pozytyw z tej eskapady jest taki, że uczestnicy wizytowali także biogazownię. To są właśnie instalacje, których bardzo nam w kraju brakuje, bo dzięki temu można by zagospodarowywać olbrzymią masę bioodpadów kuchennych i zielonych, wytwarzać z nich gaz, a następnie energię elektryczną bądź cieplną. Czy tak jak w Tallinie – zasilać tym gazem miejskie autobusy.