Rzutem na taśmę Narodowy Fundusz Ochrony (sic!) Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczył kolejne 2 mld zł na spalarnie śmieci w Polsce. To działanie na szkodę interesu publicznego, bo spalarni mamy już w kraju zabezpieczonych więcej niż możemy spalić śmieci (!).
Według najnowszych danych, w Polsce mamy:
- 9 istniejących spalarni odpadów (wydajność 1,41 mln ton)
- 9 istniejących instalacji do spalania odpadów w cementowniach (1,43 mln ton, jak przekonuje przemysł cementowy z możliwością zwiększenia nawet do 3 mln ton, realnie do 1,8 mln)
- 5 spalarni w budowie i rozbudowie (690 tys. ton)
- 6 spalarni z pozwoleniem na budowę (660 tys. ton)
- 19 spalarni z decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach (700 tys. ton).
To w sumie już 39 instalacji o wydajności nawet 5,26 mln ton rocznie, a w trakcie procedowania i planowania jest przynajmniej 28 (!!!) kolejnych, o wydajności kolejnych 2 mln ton. To dawałoby w sumie ponad 7 mln ton śmieci, a więc ponad połowę (!!!) wszystkich odpadów generowanych w Polsce.
Tymczasem przyjmuje się, że nie możemy spalać więcej niż 30% całkowitej masy odpadów w skali kraju, co przy 13 mln ton odpadów rocznie daje 3,9 mln (w 2035 r. będzie to nawet 25% – 3,25 mln). To są maksymalne liczby, rzeczywiste ilości powinny być (i zapewne będą jeszcze niższe).
Nawet samo Ministerstwo Klimatu i Środowiska w projekcie „Strategii dla ciepłownictwa do 2030 r. z perspektywą do 2040 r.” (pkt 6.4) szacuje: „Strumień niezagospodarowanych, palnych odpadów komunalnych, nie nadających się do recyklingu będzie wynosił w roku 2034 ok. 1,5-1,8 mln ton rocznie.”
Reasumując – nie potrzebujemy w Polsce więcej spalarni.
Co więcej odpady, które są spalane w spalarniach (tzw. frakcja kaloryczna pre-RDF i RDF) zgodnie z prawem nie mogą być składowana na wysypiskach.
Powinniśmy skupić się na:
- redukcji ilości wytwarzanych odpadów (m.in. poprzez system rozszerzonej odpowiedzialności producenta)
- ponownym używaniu (w czym może pomóc m.in. powszechny system kaucyjny na opakowania)
- recyklingu (czemu należy pomagać lepszym sortowaniem na poszczególne frakcje i minimalizowaniem odpadów zmieszanych, a szczególnie przeciwdziałaniem wrzucania do nich frakcji bio, które je zanieczyszcza, bo zwykle są to mokre odpady).
Budować powinniśmy zaś biogazownie, a nie spalarnie, ponieważ bioodpady kuchenne i zielone stanowią aż 30-40% całej masy wytwarzanych odpadów komunalnych. Dziś często lądują w pojemniku na śmieci zmieszane.
Warto na koniec dodać, co mówi na ten temat Unia Europejska, której nadal jesteśmy członkiem i której prawodawstwo nas obowiązuje (również bezpośrednio – jak Rozporządzenia UE):
Już w preambule (pkt. 2) Dyrektywy UE 2018/850 wskazuje się, że stosując hierarchię postępowania z odpadami nie należy zastępować składowania odpadów ich spalaniem: „państwa członkowskie powinny (…) w większym stopniu przejść na zapobieganie powstawaniu odpadów, w tym ponowne użycie, przygotowanie do ponownego użycia i recykling oraz zapobiega[nie] zastępowaniu składowania odpadów ich spalaniem”
W Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2020/852 (tzw. Taksonomii), stwierdza się jednoznacznie, że spalarnie odpadów wyrządzają poważne szkody środowiskowe i nie wpisują się w Gospodarkę o Obiegu Zamkniętym (art. 17).
Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 10 lutego 2021 r. 2020/2077(INI) w sprawie nowego planu działania dotyczącego Gospodarki o Obiegu Zamkniętym mówi wyraźnie o ograniczaniu spalania odpadów i nie zwiększaniu wydajności spalarni (art. 104).
Jakby tego było mało spalarnie to ekonomiczna pułapka. Unia Europejska odchodzi od spalania śmieci. Spalarnie zostaną od 2028 r. włączone do systemu EU ETS, a więc objęte słonymi opłatami ze emisje CO2.
To obecnie około 100 EUR za każdą tonę wyemitowanego dwutlenku węgla, a spalarnie emitują go 2,5-2,9 tony z każdej spalonej tony odpadów. Część tych emisji jest obecnie odliczana, ale to zapewne również się zmieni. Tak czy inaczej to przełoży się na znaczny wzrost kosztów spalania, które już jest drogie, a będzie jeszcze droższe…
Nie dajmy się nabrać na prospalarniane bajki. Spalarnie śmieci to przede wszystkim BRUDNY BIZNES. Spalarnie to nie instytucje charytatywne – za przyjęcie śmieci do spalania trzeba słono zapłacić. Wytwarzana energia elektryczna i cieplna sprzedawane są po stawkach rynkowych – nikt ich mieszkańcom nie „rozdaje”.
Dla przypomnienia, firma Fortum na eksploatacji wrocławskiej spalarni planowała zarobić 3 mld zł, co nawet odejmując równolegle szacowane koszty budowy i eksploatacji oznaczało blisko 2 mld zł „na czysto” (czy raczej „na brudno”). Z naszych pieniędzy, bo koszty funkcjonowania takiej spalarni ponoszą mieszkańcy w opłatach za śmieci…
Sprawa wrocławskiej spalarni jest w toku, czekamy na wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie odmowy wydania tzw. decyzji środowiskowej dla spalarni.